Kobieta Koduje

Kobieta w IT

Kobieta w IT czyli jaka była moja historia

Świat IT otworzył przede mną swoje drzwi gdy miałam 15 lat. Silna ambicja i chęć rozwoju motywowała mnie do tego aby dostać się do dobrej szkoły średniej, ale aby to osiągnąć musiałam uzyskać ocenę celującą z informatyki. Moim zadaniem było stworzenie pierwszej w życiu strony internetowej opartej o czysty kod HTML i CSS. Z wyzwaniem poradziłam sobie bez problemu, ale to dzięki wsparciu przyjaciela, który pokazał mi wszystko od A do Z udało mi się opanować podstawy.

Niestety dostateczne stopnie z przedmiotów ścisłych ograniczyły moje szanse na dostanie się do liceum o profilu informatycznym, za to dobrze radziłam sobie z językami obcymi, trafiłam więc na profil lingwistyczny. Moja nieodparta chęć działania w obszarze IT ciągle pchnęła mnie w tą właśnie stronę. Zaczęłam więc własnoręcznie tworzyć strony www na zlecenia znajomych – pracowałam jako freelancer.

W międzyczasie zawsze mogłam liczyć na ogromne wsparcie ze strony rodziny. Czasami naciski ambicjonalne mojego taty były bardzo duże, często wykraczające poza moje kompetencje, ale jestem mu za to wdzięczna. Motywował mnie on do wdrażania nowych technologii w naszym domu. Pierwszym moim domowym zadaniem z tego zakresu było wdrożenie bramki VoIP i skonfigurowanie jej w taki sposób aby używać jej zamiast telefonu stacjonarnego.

Kolejnym pomysłem było skonfigurowanie sterownika i pieca grzewczego za pomocą wifi i kabla internetowego, rozwiązanie to działa do dnia obecnego, dzięki temu możemy sprawnie zarządzać ogrzewaniem w domu przez Internet – jak wspaniale mieć takie ułatwienia w domu! Tak więc silne parcie ze strony rodziny rozwijało mnie i motywowało w dobrą stronę. Pomyślałam, że skoro nie wyszło z liceum to przysiądę do nauki, zainwestuje w korepetycje z matematyki i udowodnię sobie, że mogę!

I tak się stało, dostałam się na studia w Białymstoku. Politechnika przywitała mnie z otwartymi ramionami na kierunku Edukacja Techniczno-informatyczna. Ludzie na których trafiłam tam w pierwszych dniach byli niezwykle uprzejmi i pomocni, zyskałam dużo wsparcia i poznałam wiele ciekawych osób. W trakcie studiów cały czas doskonaliłam swoje zdolności w programowaniu stron internetowych w zaciszu akademika. W brew pozorom nie uczono tego na studiach, a nawet jeśli się coś przewinęło to były to podstawy, które już dawno miałam opanowane. Jako studentka pracowałam na 1/3 etatu w sklepie internetowym, którym zarządzałam. Studia zapewniły mi rozwój, kontakty ale i rozrywkę. Dostałam się do programu Erasmus+ i wyjechałam na wymianę studencką do Czech! Pobyt tam wspominam bardzo dobrze, szczególnie ze względu na zdobytą tam wiedzę, ale także ze względu na poznanych ludzi.

Kiedy zbliżał się ostatni rok studiów inżynierskich stres związany z moją edukacją ciągle wzrastał. Był to bardzo ważny moment w moim życiu, do którego wbrew pozorom nie było wcale łatwo dojść, ponieważ od wielu lat borykałam się z bardzo poważnymi bólami na tle nerwowym. Nie mogłam się skupić, a nauka była ogromnym wyzwaniem, wylałam rzeki łez i udowodniłam samej sobie, że da się i że trzeba walczyć ze swoimi słabościami. Udało mi się odnieść kolejny sukces – praca została obroniona na ocenę bardzo dobrą.

Kolejny etap rozpoczął się gdy dowiedziałam się, że nie mogę kontynuować edukacji na tym kierunku ponieważ uczelnia zmieniła decyzję i kierunek zostaje zamknięty, w zamian za to mogłam wybrać 3 inne kierunki z naszego wydziału (mechanicznego). W związku z podejmowanymi wcześniej przeze mnie domowymi próbami związanymi z różnymi sprzętami, zdecydowałam się na Automatykę i Robotykę, a później na specjalność jaką była automatyka w przemyśle. Na drugim stopniu studiów, nie było łatwiej, zagadnienia były coraz trudniejsze i bardziej skomplikowane. Teraz studia wspominam dobrze, ale nie trudno zapomnieć o wyrzeczeniach, setkach zarwanych nocy spędzonych przy yerba mate i notatkach. Etap ten mimo wszystko zakończył się sukcesem, przede wszystkim moim wewnętrznym, ponieważ udało mi się ukończyć to co było dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Osobiście uważam, że tytuł naukowy nie wiele zmienia i nie jest on do niczego potrzebny. Życie już wiele razy pokazało mi, że najważniejsza jest operatywność, wiedza i umiejętności, niemniej jednak studia bardzo pomogły mi w kształtowaniu tych cech i pchnęły mnie w rozwój. A w tym przypadku uzyskany tytuł był dla mnie dużym osiągnięciem i spełnieniem, ponieważ wiem jaka drogę musiałam przejść by do tego dojść, i nie była to droga usłana różami, a mimo to nie poddałam się i doszłam do mety. Dlatego wiec tytuł który zdobyłam jest dla mnie swoistym symbolem sukcesu i dowodem na to, że jak się chce to można!

Po studiach dość szybko znalazłam prace w wymarzonym zawodzie – byłam w końcu programistką stron internetowych! Dostałam się do agencji marketingowej umiejscowionej na warszawskim Powiślu i mimo atrakcyjnych warunków finansowych i tego, że w moje portfolio wpisało się kilka znanych marek takich jak Ruch, Solidarność i Śliwka Nałęczowska, kolejny raz… nie było kolorowo.

Warunki zatrudnienia oferowane przez firmę nie spełniały moich oczekiwań, gdyż była to najgorsza, śmieciowa umowa o dzieło. Jako początkujący junior front-end developer nie mogłam liczyć na żadną pomoc starszych, doświadczonych kolegów z pracy, ponieważ nikogo takiego tam nie było. Zostałam zatrudniona jako samodzielny pracownik i już na początku swojej korporacyjnej ścieżki napotkałam wiele problemów. Oczy miałam pełne przerażenia, ale i tym razem nie zamierzałam się poddać. Szukałam pomocy wśród znajomych, wśród internetowych grup i na forach. Płakałam i modliłam się żeby sobie poradzić z napotkanymi problemami na, które nie znałam jeszcze rozwiązania – pomoc otrzymałam. Na mojej drodze pojawiło się wiele osób, które z nieznanych przyczyn chciały mi pomagać, ich wsparcie na tamten moment było nieocenione, bo gdyby nie te przypadkowe osoby poznane przez facebookowe grupy to nie byłabym dziś tu gdzie jestem. Z każdym kolejnym dniem moje doświadczenie było większe i bez problemu potrafiłam radzić sobie samodzielnie. Byłam niczym junior full stack, który radzi sobie nie tylko z front-endem, ale szerokim wachlarzem innych zagadnień związanych z developerką. Po pół roku pożegnałam się z firmą z uwagi na jej niewypłacalność i korporacyjny zgiełk, który w ogóle nie służy rozwojowi mojej osoby. Było to również związane z ogromnym przełomem w moim życiu.

Zakochałam się i wyprowadziłam na Śląsk. Hm… można by rzec – kolejne wyzwanie. Ale mimo stresu i miliona pytań  w stylu „jak to będzie?”, „czy znajdę pracę?”, „czy będę miała za co żyć?”, powiedziałam „ahoj przygodo”. W międzyczasie odbyłam 8-godzinny kurs dla instruktorów kompetencji cyfrowych  i uzyskałam certyfikat, który pozwolił mi szkolić obywateli po 25 roku życia. Udało mi się również wygrać przetarg związany właśnie z tym szkoleniem, ponieważ chętnych instruktorów na jego prowadzenie było kilku. A więc kolejny sukces! Jest! Jest! Jest! Da się! Cieszyłam się jak dziecko. Wyszłam także z inicjatywą kształcenia dzieci i osób dorosłych poza programem. Nie poprzestałam jednak na kształceniu samej siebie. Szukałam kursów doszkalających z javascript na Śląsku i trafiłam na GeekFactory, którą serdecznie wam polecam! Odbycie kursu z Danielem wiele wniosło w moje życie i kolejny raz pomogło mi się przekonać, że strach ma tylko wielkie oczy. A więc trzeba działać, działać, działać.

To wszystko doprowadziło mnie do miejsca w którym jestem teraz, w którym tworze i w którym się spełniam.  Jestem kobietą niezależną, samoukiem i dowodem na to, że wszystko jest możliwe jeśli się tego mocno chce. Potem już wystarczy tylko trochę samozaparcia i książek :).

Teraz wiesz o mnie już sporo. Ale po to tu jestem – dla Ciebie, aby dzielić się wiedzą oraz zarażać sympatią do IT!